Katastrofa ekologiczna! Odra cierpi. Jak mogło do tego dojść?
O katastrofie ekologicznej na Odrze słyszałam dużo wcześniej, jednak dopiero wczoraj — piątek 12 sierpnia — znalazłam w skrzynce odbiorczej swojego telefonu alert, w którym poinformowano mnie, że rzeka została skażona i żeby nie wchodzić do wody, nie jeść ryb złowionych w Odrze ani w zbiornikach, przez które przepływa…
W sieci nie mogło być na ten temat zbyt wielu informacji, ponieważ moi Czytelnicy zaczęli słać do mnie wiadomości:
Witaj, z całą sympatią czytam Twoje opowieści, ale piszę z zupełnie innego powodu. Przez wzgląd na Twoje zasięgi może wspomniałabyś o tym, co się dzieje ostatnio z Odrą? Że została zatruta, że ryby giną, bobry i ptactwo. Media bardzo skromnie się na ten temat wypowiadają. Wody Polskie nie mają jeszcze konkretnych wyników badań, przyroda nasza nadodrzańska cierpi. Tak jak wspomniałam, może przez wzgląd na Twoje zasięgi ostrzeżesz ludzi.
Dziękuję Ci za to co robisz. Za Twe wędrowanie.
Pozdrawiam serdecznie
Od samego początku przyglądałam się tej sprawie, jednak doświadczona jestem w internetowych aferach robiących w sieci gównoburzę i z igły widły, a więc czuwałam, milcząc. Przyznaję jednak, że z każdą chwilą bardziej niepokój we mnie rósł w siłę…
Odra została skażona! Odra zatruta!
Taka jest prawda. Dziś już więcej się o tym mówi. Ludzie zostali ostrzeżeni. Czy jednak nie za późno? Przecież jeszcze całkiem niedawno, na dosłownie chwilę przed przysłaniem alertu widziałam wędkarzy nad rzeką. Może ktoś poił w niej krowy? Może ktoś się kąpał?
Ja nie pojmuję, nie ogarniam i nie rozumiem, jak mogło do tego dojść? Odra to skarb. Jej brzegi to dzika przyroda. Nasze wspólne dobro. Mamy XXI wiek. Myślałam, że takie rzeczy przeszły już do historii. Przecież teraz wodę bada się codziennie. Są powołane specjalne służby, które czuwają nad rzeką.
Kiedyś zdarzyło mi się zaszyć na brzegu Odry, wieczorem na małej plaży. Paliłam tam nieduży ogień. Piliśmy piwo i jedliśmy kiełbaski. Na wodzie pływały łódki i motorówki. W pewnej chwili z lewej strony, z buszu wyłonił się wysoki mężczyzna, ubrany w ciuchy z kamuflażem, jak ja. Spojrzałam na niego zdziwiona, bo zbliżył się tak cicho, że mnie prawdziwie zaskoczył. Sekundę potem taki sam osiłek wylazł z krzaków po prawej, a zaraz za nim przyszedł trzeci, tyle że stanął na ścieżce do plaży. Zostaliśmy otoczeni.
Panowie w mundurach zapytali, co tam robimy? Odparłam, że podziwiamy Odrę i biwakujemy. Nie! Nie łowimy ryb, panowie. Nie kłusujemy. Pomimo tego strażnicy obejrzeli sobie nasz obóz bardzo dokładnie, zaglądając w szuwary, czy aby jakaś ukryta wędka tam nie została ustawiona. Mieli ogromny apetyt na mandat.
No nie została, ponieważ my nie łamiemy prawa. Po kilku minutach nasi nieoczekiwani goście opuścili nas, grzecznie się żegnając i pouczając, aby dobrze wygasić ogień…
Odra zatruta!
Chodziło im o ryby. Czy ich nie kradniemy? Pilnowali każdej sztuki, a teraz leżą ich tony na plażach i nie było możliwe dostrzec tego wtedy, gdy pierwsze martwe pojawiły się na brzegu? Przecież w mediach społecznościowych mnóstwo ludzi informowało, że zauważone zostało takie zjawisko? Już wówczas każdy z nas powinien zostać ostrzeżony, że rzeka jest niebezpieczna!
Ja jestem straszliwym osłem. Ufam, że świat, w którym żyję, jest bezpieczny. Że jak wypiję kranówkę, to nic mi się nie stanie, że jak mój pies pochlipie z Odry, to nic mu nie będzie. Bo przecież żyjemy w środku Europy. Tu wszystko jest pod kontrolą. Jak będę kłusować, to zaraz mnie złapią, jak rozpalę ogień w lesie w miejscu niedozwolonym — dostanę mandat! Tymczasem Odra została skażona i ryby leżały martwe na jej brzegach, a jednak nie od razu ostrzeżono ludzi.
Ta rzeka jest dla mnie ważna. To moja ucieczka od chaosu i lek na całe zło. Zawsze, kiedy było mi źle, wsiadałam na rower, pakowałam Frutka do kosza i jechaliśmy nad Odrę, żeby całymi godzinami włóczyć się wzdłuż jej brzegu.
Tam zostawiałam wszystkie swoje troski, zrzucałam balasty. Widywałam dzikie zwierzęta, szybujące ptaki, zarośnięte, niedostępne brzegi na wielu jej odcinkach. Czasami spotykałam wędkarzy, ale przeważnie byłam tam zupełnie sama. Bardzo lubię fotografować tę magiczną rzekę, a więc jestem w posiadaniu wielu jej fotografii. Nie chcę teraz robić zdjęć zdechłych ryb na jej plażach i pokazywać ich Wam. Mnie to bardzo boli. Cierpię ja i cierpi rzeka. Wielu ludzi ma rozdarte serca i zawiedzione zaufanie do świata.
Daleko od Odry
Teraz w sieci znajdujemy mnóstwo artykułów i filmików na rzeczony temat. Za chwilę będzie ich jeszcze więcej. Może dramat ten urośnie do rozmiarów covidowych albo wojennych? Internet będzie kipiał od sensacji, rozpaczy i makabrycznych zdjęć. Tysiące komentarzy zaleje media społecznościowe i serwisy informacyjne. A potem to minie i zacznie się inna afera. Jaka? Któż to teraz może wiedzieć?
Dlaczego o tym piszę? Ponieważ jestem załamana. Doszło do katastrofy i ogromnych szkód w świecie natury na moim terenie. Na Dolnym Śląsku cierpi przyroda nadodrzańska, zwierzęta i z całą pewnością odczują to ludzie. Nie tylko teraz, ale przez najbliższe lata będziemy musieli uważać na Odrę. Wędkarze przestaną łowić na jej brzegach. Ludzie nie będą korzystać z atrakcji związanych z rzeką, a przecież to przy niej właśnie jest najpiękniej. Tam biegłam, żeby pooddychać czystym powietrzem! A teraz z każdej strony słyszę, że nawet jedynie przebywanie na brzegu rzeki jest niebezpieczne. Informacje będą się mnożyć. Z czasem nikt nie będzie wiedział co jej prawdą a co klikbajtem.
Kiedy w sieci pojawiały się treści o tym, że przy Odrze tworzone są szlaki piesze i rowerowe, organizowane rejsy statkami, informacje te nie miały aż tak wielkiej siły przebicia. Jednak teraz, gdy rzeka cierpi, temat długo będzie na tapecie…
Katastrofa ekologiczna
W mediach mówi się, że nie wiadomo kto stoi za tym nieszczęściem. Nadal jeszcze bada się wodę z rzeki. Ustala, jaka jest skala zagrożenia.
Człowiek w ogólnym rozumieniu jest głupi, skoro dzieją się takie rzeczy. Nie rozumie, że przyroda da sobie radę bez niego, ale on bez niej zginie?
Temat zatrutej wody będzie ciągnął się za nami długo. Zwierzęta zaczną ginąć na naszych oczach. Wszędzie będziemy czytać — Odra zatruta! Już słyszy się, że oprócz ryb, na plażach znajdowane są bobry. Ja nie jestem ekologiem. Nie biję się ze światem o foliowe torby, ale nie zostawiam nawet kawałka opakowania po napoju albo ciastkach w lesie. Nie ogarniam więc, jak to się dzieje, że ktoś pozwolił sobie na taki czyn? Gdzie rozum? Gdzie sumienie?
Odra zatruta. Co dalej?
Oczywiście rzekę będzie się ratować. To koszt i trud, ale nie da się tego uniknąć. Może znajdzie się winowajca i wówczas fala zainteresowania przeniesie się na niego. Ja od trzech lat przyglądam się światu, który mnie otacza i choć niewiele komentuję, to bardzo cierpię. Kiedy na samym początku szalał Covid, jechałam nad Odrę, aby wzmocnić nerwy. Nie wolno było wyjeżdżać, hotele były nieczynne, uciekałam więc w knieje tam, gdzie czułam się bezpieczna. Całe dnie spędzałam na brzegu tej płynącej wody. Kiedy zaczęła szaleć wojna, moja dusza była bardzo poraniona. Jechałam wtedy do mojej cudnej rzeki, aby się wyciszyć. Gdzie teraz pojadę, aby uśmierzyć ból?
Mam nadzieję, że Odra wróci do nas i znowu będę mogła upajać się jej pięknem i spędzać czas na jej brzegach. Nie mam już siły patrzeć na to, jak wszystko dookoła umiera…
To tragedia, z dwóch powodów jeden to szkody, a wręcz zbrodnia na naturze! Ilu lat trzeba będzie aby wszystko znowu wróciło do normy! A drugi powód jest taki że nikt nie dba o czystość środowiska, to jakieś kuriozalne bicie piany! Nikt nie wie naprawdę co sie dzieje. Monitoringi za tysiące złotych niczemu nie służą, powinny ostrzegać lub wcześnie informować! Do tego nasz element ludzki, ta wiara że a może się nie wyda, może skutki się nie ujawnią w jakimś tragicznym stopniu! I dzieje się tak wśród ludzi którzy powinni tego pilnować, to ich praca i za to państwo im płaci! Niekompetentni bałaganiarze! Nie wierzę że ktoś coś konkretnego i wiarygodnego na temat tej tragedii ogłosi oficjalnie!